wtorek, 1 października 2013

Wspomnienia człowieka ze złamaną nogą... [PL & ENG]



Jedno ze standardowych pytań, jakie słyszałem po moim powrocie do kraju, było "Jakie miejsce jest tam najładniejsze?".
Odpowiedź na to pytanie jest nieprosta, gdyż cała Chorwacja jest nieskończenie piękna.
Zajęło mi około miesiąc, nim nauczyłem się rozróżniać miejsca brzydkie i ładne według tamtejszej skali.
Jeszcze trudniej było wybrać jedno, jedyne miejsce.
Jednak teraz, gdy ktoś mi zadaje owe pytanie, już znam odpowiedź - "Stari Grad".

[ENG] One of the typical questions I get is "Which was the most beautiful place there?
It is a really difficult question to answer, because everything in Croatia is amazingly beautiful!
It took me around month to learn how differentiate better views from worse ones there.
It is even harder to choose just one, best place
Now, when someone is asking me this question, I know the answer - it's "Stari Grad". [/ENG]



Stari Grad (w dosłownym tłumaczeniu z chorwackiego - Stare Miasto) to małe miasteczko na wyspie Hvar.
Jest jednym z pierwszych miast, które powstały w całym regionie basenu Morza Adriatyckiego.
Dlaczego było dla mnie wyjątkowe? Bo starówki były wszędzie cudne, ale zawsze przepełnione turystami,
pełne ciężkiej komercji, czasem troszkę zabałaganione...

[ENG] Stari Grad is one of the first cities in Adriatic Sea region.
What makes this place special for me?
Old parts of towns I saw before were always overcrowded with turists,
full of commerce, sometimes a little messy... [/ENG]



Jednak nie tutaj. Te zdjęcia to nie są specjalnie przygotowane kadry. Tak tam jest naprawdę.
Mimo, iż zwiedzałem w porze obiadowej, nie było tam żywej duszy. Ani pamiątek. Ani aut. Ani szyldów Coca-Coli.
Atmosfera, niczym żywcem sprzed paruset lat. Niezapomniany klimat!

[ENG] But not here! This pictures are not some sophisticated, carefully prepared photographs.
They are just spontaneous snapshots. Even though I was there during lunch time, there was almost no one there.
Nor touristic souvenirs. Nor cars. Nor stupid Coca-Cola signs.
Only atmosphere taken straight from before hundreds of years! [/ENG]



Teraz wyobraź sobie, że zwiedzając owe Stare Miasto, napotykasz otwarte drzwi.
W środku spotykasz małą galerię obrazków, trzy stoliki, kilka krzeseł... I to wszystko.
Żadnej żywej osoby, żadnego cennika, żadnej kartki mówiącej cokolwiek... Po prostu obrazki.
Takich magicznych były tam dziesiątki.

[ENG] Now imagine, that during your walk through old city, you find open door...
There's no one inside, no price tags, no instruction, nothing.
Only art, three tables and few chairs.
And there there were dozens of places like that... [/ENG]



Gdy szedłem po kammiennej drodze, naszła mnie myśl, że zaraz wyjdę ze starówki prosto w jakieś paskudne bloki.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po przejściu wielu uliczek, miast miasta, zobaczyłem... las.
Z jednej strony mała, spokojna marina, z drugiej las, w środku idealnie zachowane średniowiecze.
A wszystko nad obłednie pięknym i krystalicznie czystym Adriatykiem
- zdjęcia z poprzedniego postu, to dokumentacja drogi do tego miasteczka, jak i zarówno jego okolic - najbliższych wysp. Jak nie kochać tego miejsca?

[ENG] When I was walking down the old streets, thought has stroke me,
that probably I will just exit old city and stumble upon some poor cheap modern architecture in few moments.
Instead of that, I found... forest.
From one side small, romantic marina, from the second side you have pure nature,
and in the middle there's awesome, medieval town.
Pictures from the last post were showing road to this place and it's surroundings - nearest islands and Hvar itself.
It's impossible to not love this city! [/ENG]



Ciekawostka #15:


W każdym kraju są pewne charakterystyczne zwyczaje obecne przy ślubach. Ja poznałem w Chorwacji trzy.

--Pierwszy - Panna Młoda musi przerzucić na oczach rodziny jabłko nad domem Pana Młodego.
Często dla uproszczenia wybiera się najniższą część domu, co nie zmienia faktu, że czasem trwa to całkiem długo, nim jej się uda.
--Drugi - tym razem uchwycony częściowo na wideo, w Bośni - często sznurowi aut jadących na weselę przewodzi auto z flagą Chorwacji. Na filmiku widać, jak goście weselni w BMW popisują się przed kościołem katolickim w Mostarze. Patriotyzm jest bardzo ważny dla Chorwatów.
--Trzeci - Wejście na wesele w świetle rac.




A skąd tytuł posta? Ponad pół miesiąca temu złamałem nogę.
Dość poważnie, w dwóch miejscach, i jeszcze ją doprawiłem zwichnięciem.
Co skutkowało pierwszą operacją w życiu i jak na razie ponad 400 godzinami spędzonymi w łóżku.
Dopiero od trzech dni mam w ogóle możliwość korzystania z laptopa.
Z tego miejsca chciałbym gorąco podziękować za setki życzeń zdrowia na FB, w prywatnych wiadomościach i telefonicznie.
I szczególnie za wszystkie wspaniałe wizyty, które czynią ten czas mniej jednolitym. :)

[ENG] Title of this post is "Memories of a man with a broken leg".
Why this title? Because over fifteen days ago I have broken my leg.
I broke it in two places near ankle. And also twisted it.
Because of that I spent over 400 hours in bed. Not the best way to start academic year!
I wanted to thank you for all the good words, wishes and gestures.
Because of it it wasn't that hard to spend all this time lying in bed. :) [/ENG]

czwartek, 15 sierpnia 2013

Zapraszam na pokład! [PL & ENG]



Dziś chciałbym się z Wami podzielić widokiem, jaki można ujrzeć, podróżując drogą morską w Chorwacji. Ja już wróciłem do Polski, ale jeszcze mam materiał na kilka postów, więc to jeszcze nie koniec historii ;)

Eng: Today I would like to share with you what I saw, during my trip by ferry to Hvar. I am already in Poland (I miss Croatia so much!), but I still have a lot of material for posts, so I'll continue to post everything during next weeks.



Ciekawostka #14:

Kultura polska i chorwacka są sobie bardzo bliskie. Nawet muzycznie. Znacie te kawałki?:

Eng: Polish and Croatian culture are really almost the same. Here, below, are two popular polish songs:


Poznajcie ich oryginalne wersje!
And here are their orginal versions from Balkans:


Kolejnym interesującym faktem jest, że na Bałkanach też mają swoje Disco Polo. Zwie się Turbo Folkiem, bawią się przy tym bardzo radośnie, a jednocześnie często się do tego nie przyznają, uznając to za coś krępującego, tak samo jak ludzie w Polsce do Disco Polo. Jak brzmi ich gatunek?

Eng: Another interesting fact is, that on Balkans people also have their own "Disco Polo" music. It's called Turbo Folk. Attitude towards it is the same as to Disco Polo in Poland. It's simple music, a lot of people like to have fun to it, but in the same time a lot of them are ashamed, that it is a silly music. Here are some examples of this genre:

niedziela, 28 lipca 2013

Tam, gdzie kończy się chrześcijaństwo [PL only]



Bośnia i Harcegowina. Moja wizyta w tym kraju była dla mnie wyjątkowo szokująca. Nim opiszę moje spostrzeżenia, chciałbym zacząć od suchych faktów.
Byłem w kraju, gdzie dominującą religią jest islam (Islam wyznaje 45% obywateli, 36% wyznaje Serbski Kościół Prawosławny a Katolicyzm 15%),
na pensje polityków idzie ponad 70% środków z budżetu kraju, a którego produkt krajowy brutto jest wysokością zbliżony do Afganistanu
(Bośnia i Harcegowina - 18,037, Afganistan - 18,949)



W ciągu pierwszych minut mojego pobytu w Mostarze zostałem zaczepiony przez bezdomnego weterana wojennego. Mocno uzależnionego od narkotyków,
sadząc po ilości nakłuć na ciele. Łamanym angielskim przywitał mnie w kraju, starając się opowiedzieć zarówno swoją historię, jak i historię okolicy.
Ciężko było go zrozumieć, ale puenta jego wywodu była mimo wszystko jasna - byśmy przestali się nawzajem nienawidzić, mimo różnic religijno-narodowych.



Ów post ilustruje wiele zdjęć graffiti - ten właśnie widok towarzyszył mi podczas rozmowy z bezdomnym.
Podążając za tymi obrazami, można było zwiedzić ogromny, wielopiętrowy, opuszczony budynek. Nie był on czymś wyjątkowym - Mostar jest pełen ruin.
Zapewne większość z nich jest wciąż pozostałościami po wojnie, zwłaszcza, że nawet na aktualnie "używanych" budynkach można wciąż spotkać ślady walkach...



Podobno Sarajewo jest jeszcze bardziej przerażające od Mostaru, gdyż tam, poza opuszczonymi budynkami, centrum miasta jest wypełnione setkami przypadkowych nagrobków - ludzi podczas wojny chowano od razu tam gdzie umarli, na nic więcej wtedy możliwości.
W związku z tym aktualnie owe miasto, poza byciem stolicą kraju, jest jednocześnie wielkim cmentarzyskiem.



W Chorwacji nie widziałem do tej pory szczególnych śladów po wojnie - tutaj, zapewne przez skrajną biedę, wszystko wygląda tak, jakby wojna skończyła się zaledwie kilka miesięcy temu. Należy pamiętać, że Mostar nie jest jakimś tam miasteczkiem, ale drugim co do wielkości miastem w Bośni i Harcegowinie - a mimo to wciąż sporą jego częścią są ruiny.



Ciekawostka #13:

W Bośni oficjalną regułą jest zapisywanie wszystkiego według lokalnych zasad językowych. Także, jeśli jakaś gazeta pisze o takiej aktorce jak Angelina Jolie, jest bardzo prawdopodobnym, że jej imię i nazwisko zostanie zapisane fonetycznie w lokalnym języku, zamiast w oryginalnej pisowni.



W praktyce miasto jest podzielone na dwie połowy - chrześcijańską i muzułmańską - a nastroje między nimi są dość napięte. W 2000 roku, gdy na szczycie pobliskiej góry postawiono krzyż - został on przez wielu ludzi automatycznie potraktowany jako akt wrogości wobec muzułmanów.



Innym przykładem wojny religii są nekrologi. Rzecz zwyczajna, w końcu w prawie każdym kraju się zdarza, że czasem ktoś takowy wywiesi... Jednak tutaj były ich tysiące. Na kartkach, prócz paru krótkich zdań o zmarłym, był symbol religii, jaką wyznawał. Biorąc pod uwagę ilość owych nekrologów, a także to, że często osoby się powtarzały, sprawiało to bardziej wrażenie, jakby śmierć tych ludzi była idealną okazją do "oplakatowania" miasta symbolem Twojej religii, co pokazywało, że wierzących w Naszą religię jest więcej niż Tych Drugich.



Tutejsza waluta to Marka Konwertybilna, jest ona warta mniej więcej dwa razy więcej niż nasza waluta. A tutejsze ceny? Trochę niższe niż w Polsce. Za posiłek w restauracji w historycznym centrum miasta zapłaciłem około 20 zł. Ciekawostką jest, że w większości miejsc mozna płacić zarówno w Euro, Kunach, Markach, zasadniczo w dowolnej walucie. W związku z tym zdarza się, że dostanie się tu resztę w dwóch różnych walutach. Trzeba uważać, bo sprzedawcy mają w zwyczaju stosować iście złodziejskie kursy. Zresztą to nie jedyny aspekt, gdzie próbowano mnie "naciąć". W poszukiwaniu dworca autobusowego udałem się do informacji turystycznej, z prostym pytaniem "Czy mógłby mi Pan wskazać dworzec na mapie na komórce?". Niestety, uzyskałem jedynie odpowiedź, że mapa jest za mało dokładna, by cokolwiek pokazać, a dworzec jest bardzo, bardzo daleko i w tych warunkach to skrajnie nierozsądne, wręcz niewykonalne, by iść na piechotę. Zasugerowano mi taksówkę, nawet Pan się miło zaoferował, że mi ją zamówi. Odmówiłem. Jak później się okazało, słusznie, gdyż dworzec był 3 minuty drogi spacerkiem od owej informacji turystycznej! Jak później się dowiedziałem, dziwnym nie był fakt, że pracownik chciał mnie oszukać, ale to, że w ogóle znał angielski.




Kolejne różnice kulturowe - wszechobecne minarety, meczety i cmentarze muzułmanów. Tutaj takowe występują częściej, niż ich katolickie odpowiedniki.



Udałem się też do chrześcijańskiej świątyni. Z zewnątrz zaszokowała mnie swym ogromem - czy to nie przesada przy tak wielkiej biedzie obecnej w tym kraju?
Zmieniłem zdanie po wejściu do środka - w środku było skromnie. Przerażająco skromnie. Nawet farby na ścianach nie było.



Na koniec zostawiłem typowe, pocztówkowe widoki z Mostaru. Meczet nocą.
Cudowna średniowieczna starówka, gdzie momentami naprawdę można poczuć klimat mrocznych wieków.
I oczywiście najbardziej ikonicznie miejsce w Mostarze, Stari Most.



Za wikipedią: Most został zbudowany za czasów osmańskich, w drugiej połowie XVI wieku. Przez wieki był symbolem pojednania Wschodu z Zachodem - zarówno chrześcijaństwa z islamem, jak i katolickich Chorwatów z prawosławnymi Serbami. Symbol ten celowo zniszczyła chorwacka armia podczas wojny bośniackiej 9 listopada 1993 roku. Zaraz po wojnie, w 1995 roku, przy wsparciu UNESCO i Banku Światowego, podjęto odbudowę mostu. Zgodnie z tradycją młodzieńcy skaczą z niego do rzeki dla udowodnienia swojej męskości.

czwartek, 18 lipca 2013

Życie w Chorwacji: Transport i Akademik



Mam tutaj za dobrze. Praktyka jest interesująca, kraj cudowny, pogoda zawsze słoneczna... Kilka dni temu przeprowadziłem się na stancję, gdzie mam do swojej dyspozycji ogromny pokój z jeszcze ogromniejszym łóżkiem i klimatyzacją, która jest bezcenna. Gdy uruchomię ją na 26 stopni, to mam wrażenie, że wieje chłodem arktycznym, w stosunku do powietrza za oknem. Skoro o oknie mowa - to co widać powyżej, to jest mój aktualny widok przez okno.

Eng: I have it too good here. The internship is interesting, the country itself is beautiful and the sun always shines. Few days ago I've moved to apartment, where I have big room with even bigger bed and of course with air conditioning, which is priceless. When I set it to 26C, I have an impression, that it is set to "arctic" level, comparing to the air outside. What I can see through the window nowadays? You can see it above.



Ciekawostka #10:

Na powyższych zdjęciach można ujrzeć lokalnych kanarów. Maja strój służbowy, który muszą zawsze nosić w pracy.

Eng: On pictures above you can see ticket controllers.
Ciekawostka #11:

Byłem przypadkiem świadkiem początku wesela.
Czym należy przywitać Parę Młodą? Chlebem i solą?
A co powiecie na... race?

Accidentally, I have been witness to the wedding.
How shall we welcome young couple? By bread and salt?
Maybe the better choice would be... this?



Temat kontroli biletów warto rozwinąć - jazda na gapę jest tutaj niemożliwa. Kontrola biletów jest na trzech etapach. Pierwszy - na większości przystanków są pracownicy komunikacji miejskiej, którzy pilnują, byś wsiadał tylko pierwszymi drzwiami i uczciwie kupował bilet. Drugi to kierowca, który jest zobowiązany Ci sprzedać bilet, bądź zweryfikować Twoją kartę miejską. Jest to dość uciążliwe - przy każdym wejściu do autobusu trzeba ją wyjąć i pokazać kierowcy. Do tego dochodzi trzeci etap kontroli - przypadkowe kontrole biletów w czasie jazdy autobusu przez kanarów, tak samo jak w Gdańsku

To nie jedyna spora różnica między komunikacją miejską u nas, a tutaj. Ludzie tutaj mają dość swobodne podejście do rozkładów jazdy. A w zasadzie, to nie mają ich wcale. Można się dowiedzieć, o której autobus wyrusza w trasę z pierwszego przystanku. I na tym koniec. Na przypadkowych przystankach w mieście w najlepszym wypadku można zobaczyć, jakie autobusy tutaj jeźdzą. Godzin brak. W ciągu dnia to nie jest takie straszne, ale wieczorem, gdy dana linia jeździ raz na godzinę... Co ciekawe, moim zdaniem rozplanowanie precyzyjnych rozkładów nie powinno tu być trudne - korki są tutaj rzadkością.

Eng: The topic of ticket control here is really complicated thing - going by bus without ticket is really impossible thing here. Ticket control has 3 phases. For start, on most of the bus stops you have people from City Bus Service, they are here to make sure, that you will enter bus only through the first door, and buy there a ticket. Then, you have a driver, who is supposed to sell you the ticket, or check your bus pass. It's really a troublesome thing - you need to show your monthly ticket every time you enter the bus. And, of course, you have the third phase, which is random ticket controls in bus. Is it all really necessary?

This isn't the only difference between city communication here and in Gdańsk. The another thing is timetables. Or, to be more precise, the lack of them. In Gdańsk, on every bus stop you can check, when the bus will come (f.e. 11.15, 11.30, 11.40, etc.). Of course, sometimes bus may be late due to traffic, but still, mostly, it is exactly on time. But the traffic shouldn't be problem here in Split - I've seen traffic jam only maybe once or twice during my time here.



Dziś poniosło mnie na dworzec kolejowy. Oczywiście, jak wszystko tutaj, dworzec jest niedaleko morza.
Toteż przy okazji wykonałem powyższe zdjęcie promów. A poniżej już sam dworzec.

Eng: Today, I've seen the railway station.
Of course, as everything here, this station is near the sea. So, by occasion, I also have took pictures of the ferries above.



Niestety, kilka dni temu musiałem opuścić akademik. Na pożegnanie, nagrałem krótki filmik, prezentujący tutejszy Dom Studencki. Nie zwracajcie uwagi na worki ze śmieciami, to był dzień, kiedy wszyscy studenci musieli wyjechać, więc jednocześnie dzień Wielkich Porządków.

Eng: Unfortunately, few days ago I had to move out from the dorm. During my last moments there, a recorded a short movie, which shows the local dorm during last day, when it was available to the students - so you can see everybody moving out.



Ciekawostka #12:

Nie wiem, czy już wspominałem, że ludzie tutaj mają specyficzny sposób radzenia sobie z plastikowymi butelkami - wyrzucają je za okno. Konkurencja w zbieraniu śmieci przez biedniejszych ludzi jest tak duża, że owe butelki leżą na ziemi maksymalnie kilka minut, nim zostaną podniesione. Niestety jednak resztę śmieci trzeba tradycyjnie wynosić do odpowiedniego kontenera.

Eng: I dont know if I had it mentioned yet, but people here has really specific way of dealing with empty plastic bottles - they are just throwing them out through the windows. The competition in collecting them within poor people is so extreme, that these bottles lay on the ground just a couple of minutes, before somebody's picking them up.